Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/46

Ta strona została uwierzytelniona.

dorówna mu nawet prawdziwy biegun arabski. To też po upływie dwu godzin ujrzeliśmy przed sobą ciągnącą zwolna karawanę Murada Nassyra. Kiedy mnie zobaczył, zdziwił się mocno, ja zaś, przejeżdżając mimo, zawołałem do niego:
— Znowu masz przyjemność widzieć się ze mną; możesz mnie teraz zdruzgotać!
Odpowiedział przekleństwem. Selim zatrzymał się przy nim i powiedział:
— Nie osiągniesz swego celu, lecz zginiesz w pustyni, gdyż nie jestem już twoim obrońcą.
— Idź do piekła! — huknął nań jego pan dawny.
— Może cię tam zastanę, kiedy mnie nieszczęście do piekła wtrąci.
Kiedyśmy zniknęli Turkowi z oczu, skręciliśmy z drogi na prawo, aby trafić na ludzi, których tam porucznik zostawił. Nie był bywalcem w pustyni, więc mógł się pomylić co do kierunku; ale bardzo różnorodne kształty skał dostarczały mu tak wyraźnych wskazówek, że trudno

42