zwyczajnie trudna. Tę drugą postanowiłem wziąć na siebie.
Towarzysze przyznali moim wywodom słuszność, onbaszi jednak zauważył, że jeżeli na tej pustyni istotnie znajdują się ukryte studnie, to w każdym razie nie zdołamy ich odnaleźć.
— Zostaw to mnie — rzekłem. — Jeżeli tylko wpobliżu studni droga nam wypadnie, nie ominę jej na pewno.
— A po czemże ją poznasz?
— Wiem, jak się takie źródła urządza. Kopie się w piasku tak głęboko, dopóki się nie natrafi na wodę, nad dołem kładzie się kilka kawałków drzewa, na nich rozciąga się rogoże lub koc; potem przysypuje się to wszystko piaskiem i wyrównywa z otoczeniem, aby to miejsce nie było dla oka widoczne.
— W takim razie i ty go znaleźć nie zdołasz.
— Ja nie, ale mój wielbłąd.
— Czy — — wielbłąd ma bystrzejsze oczy od ciebie?
— Nie, ale czulsze nerwy powonienia. Spragniony wielbłąd wierzchowy jest
Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/55
Ta strona została uwierzytelniona.
51