Takie były zarysy mego planu. Pozostały do omówienia już tylko rzeczy uboczne. Pogodziliśmy się i pod tym względem, i onbaszi otrzymał bardzo dokładne wskazówki. Selima i Ben Nila postanowiłem zabrać z sobą.
Było nas zatem czterech. Każdy wziął wór z wodą i żywność potrzebną, i ruszyliśmy na wielbłądach wprost na południe. Żołnierze mieli początkowo zachować ten sam kierunek, później jednak skręcić bardziej na lewo, ku wschodowi, aby posuwać się równolegle do drogi karawanowej.
Odległość z Korosko do Bir Murat wynosi cztery dni drogi, chciałem jednak koniecznie przebyć tę przestrzeń w czasie o połowę krótszym. Było to wprawdzie przedsięwzięcie trudne, lecz wielbłądy nasze, a zwłaszcza mój, podołały mu w zupełności.
Nie było rzeczą przyjemną jechać tylko we dnie. Zwyczajne karawany wyruszają zwykle przed wschodem słońca i pochód trwa do godziny jedenastej. Potem spoczywają podczas największego
Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/62
Ta strona została uwierzytelniona.
58