gwałtownych zachęcić do dalszego wysiłku, zostawia się go na pustyni, rozdzieliwszy jego ładunek pomiędzy inne wielbłądy. Zwierzę żyje, lecz nie ma siły podnieść się z ziemi. Leży więc tak przez całe dnie, poruszy jedną nogą, to drugą, podniesie głowę od czasu do czasu, a dokoła niego siedzą sępy i kruki, i czekają, dopóki zwolna nie zginie, by go potem rozszarpać. Mieszkaniec pustyni przechodzi nieczule obok takich biednych zwierząt, tylko wielbłądy jego, widząc swój przyszły los, ryczą płaczliwie. Ilekroć podobnego kalekę na pustyni spotkałem, skracałem zawsze kulą jego cierpienia. Kruki i sępy obgryzają mięso do samych kości, a szkielety, bielejąc w słońcu, wskazują drogę, którą musi iść karawana. Czasem widać obok drogi kilka kamieni położonych jeden na drugim. To miejsca, w których pochowano człowieka, zmarłego na pustyni.
Na naszej drodze nie spotkaliśmy ani jednego takiego znaku śmierci, ponieważ posuwaliśmy się naprzód nie szlakiem karawanowym, ale dziką pustynią.
Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/64
Ta strona została uwierzytelniona.
60