— Ty ją znalazłeś!
— Nie ja, tylko mój wielbłąd; on cierpiał pragnienie przez cztery dni i musi otrzymać nagrodę.
— Ależ człowiekowi należy się przecież pierwszeństwo przed zwierzęciem!
— Nie zawsze; tu właśnie zachodzi wypadek odwrotny. Mój wielbłąd napije się teraz przede mną.
— Wy, chrześcijanie, jesteście dziwnymi ludźmi i prawdziwi muzułmanie muszą z tego powodu cierpieć. Więc chcesz może, abyśmy pili wodę zaśmierdziałą z worów, a wielbłądowi pozwolisz wypić świeżą ze studni?
— Nie, wielbłąd wypije wodę, którą mamy w worach, ta świeża zaś będzie stanowiła nasz zapas na dalszą drogę. Jak widzę, zdołamy teraz napełnić tylko dwa wory i, zanim się znów nagromadzi znaczniejsza ilość, upłynie doba.
— A w jaki sposób napoisz swego wielbłąda, skoro nie mamy żadnego naczynia?
— Napije się z tej skóry. Rogi jej
Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/73
Ta strona została uwierzytelniona.
69