Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

i podążycie na południe, gdzie natkniecie się na trop rozbójników. Ja nie wrócę tylko w takim razie, gdy się natknę na tych ludzi, no i gdy mnie spotka przytem jakie nieszczęście.
— Niech Allah do tego nie dopuści! Zaczynam się lękać o ciebie, effendi. Wolę ci towarzyszyć.
— Nie bój się! Jestem pewien, że mi się nic złego nie stanie, a twoje ramię potrzebniejsze raczej tutaj, niż przy mnie. Musicie tylko baczną zwracać na wszystko uwagę. Tu nad studnią macie cień, i nie mam nic przeciw temu, żebyście tu spoczywali. Jeden z was jednak musi być zawsze na wzgórzu, na którem spałem, ażeby wypatrywać od południowego zachodu. Jeśli zobaczycie zbliżających się rabusiów, wskoczycie czem prędzej na wielbłądy i pośpieszycie do żołnierzy. Macie się potem cofnąć i łotrów wolno przepuścić.
— W takim razie uciekną.
— Nie chcę, żebyście ich atakowali beze mnie. Oni pojadą w każdym razie do

75