Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

zsiadłem z wielbłąda i zacząłem skradać się ostrożnie do miejsca, gdzie między dwa pagórki można było rzucić okiem na studnię. Zauważyłem odrazu, że była zasypana, a powierzchnia zrównana z otoczeniem. Nikogo przy niej nie było.
Rozpoznałem tropy pięciu jeźdźców. Widziałem, że pięciokrotny trop prowadził do studni, poza nią jednak zauważyłem ślady ośmiu wielbłądów. Toby wskazywało, że najpierw odjechali moi trzej ludzie, a potem owych pięciu jeźdźców. Potem? O nie! Wszystkie ślady pochodziły z tego samego czasu, ani jeden nie był dawniejszy, niż drugi. Przeraziłem się, lecz uspokoiło mnie to, że ślady były ostre, a więc nie wcześniej wyciśnięte, jak przed godziną. Mogłem więc, jeśli ludzie moi znajdowali się w niebezpieczeństwie, przyjść im z pomocą.
Powróciłem do studni i spostrzegłem u stóp lewego wzgórza kopiec piasku, którego tam przedtem nie było. Miał cztery łokcie długości, dwa szerokości, a jeden wysokości, prawie tak jak grób.

81