Strona:Karol May - W sidłach Sefira.djvu/103

Ta strona została skorygowana.

istej sprawiedliwości. Oto wyraziliśmy obaj swe zdania i zobaczymy, co się stanie!
Te słowa nie zostały mi podyktowane własną świadomością — po wypowiedzeniu ich nie wiedziałem sam, kto mi je podszepnął. Jestem przekonany, że były wyrazem jakiegoś natchnienia, którego źródło leżało poza mną. Sefir obrzucił mnie pogardliwem spojrzeniem i odrzekł:
— Tak, zobaczymy, co się stanie. Ja już wiem, a ty się dowiesz, kiedy wrócę. Abyś jednak w międzyczasie miał przedsmak radości, jaka cię czeka, uszczęśliwimy cię wprawieniem twego ciała w ten rozkoszny stan, do którego mają prawo jedynie wybitni mężowie, a który nazywać zwykliśmy sa'adet-i-beden[1]. Zwiążcie go, ale tak mocno, żeby się nie mógł ruszać!

Mógłbym się opierać, ale, jak było do przewidzenia, bez żadnego skutku, tedy zrezygnowałem z oporu i pozwoliłem robić ze mną, co chcieli. Musiałem usiąść. Podciągnęli kolana me do piersi i przymocowali je sznurem, uprzednio owiniętym wokoło szyi, tak, że moja głowa zawisła ku dołowi. Oba końce sznura pociągnięto w tył, wielokrotnie okręcono wokoło moich nóg, i połączono mocnym węzłem. Następnie wsunięto moje

  1. Rozkosz ciała.