Strona:Karol May - W sidłach Sefira.djvu/19

Ta strona została skorygowana.

się z ocembrowania, ale powstrzymałem go, mówiąc:
— Zostań! To staje się interesujące. Jestem ciekaw, czy odważą się targnąć na mnie.
Nie mieli odwagi; klęli i urągali na rozmaite sposoby, ale pozostali na miejscu. Obeida utwierdził ich w tej małodusznej postawie, zwróciwszy się do nich z ostrzeżeniem:
— Bądźcie ostrożni! Ten niewierny jest wam nieznany, ale ja go znam; słyszałem wszystko, co o nim opowiadają.
— Przeczysz sobie samemu! — rzucił ochmistrz. — Najpierw oskarżasz go, potem ostrzegasz nas przed nim!
— Bo nie chcę, abyście zostali pobici.
— Przewyższamy go siłą!
— Nie w walce! Jest mocny i zwinny, jak pantera, i powala lwa w nocy jedną jedyną kulą. Ta duża i ciężka broń, która leży obok niego, ma naboje lecące na odległość wielu dni drogi, a trafiają zawsze tego, w kogo wymierzone zostały. W walce wspomaga go szatan, jego sojusznik A z tej małej broni może, nie ładując, strzelać tyle tysięcy i miljonów razy, ile zechce, bo broń ta sporządzona została w piekle, gdzie wszyscy