skiego fermana tak samo wysoką część, i zwróci mi go z nabożną ostrożnością.
— Proszę cię pokornie, o ulubieńcze Wielkorządcy, abyś zeznał w Bagdadzie i Stambule, że nie uraziłem was ani miną, ani zgłoską, albowiem pierwsze spojrzenie rzucone na was powiedziało mi, że wszystkie fortece państwa stoją dla was otworem, — a więc i wrota tego khanu. Uważaj mnie za swego sługę! Jestem gotów wykonać natychmiast wszystkie twe rozkazy!
— Spodziewam się tego! Przedewszystkiem wymagam, aby i ci wrzekomi Persowie dowiedli że są Persami, a zwłaszcza szyitami. Myśmy się wylegitymowali; teraz kolej na nich!
— Masz słuszność. Oczekuję, by temu żądaniu uczynili zadość!
Odwrócił się ode mnie do ochmistrza. Temu ostatniemu mocno zaimponowałem moim perskim fermanem. Broń, poprzednio skierowaną przeciwko mnie, widział teraz w mojem ręku; zmieszany wyraz jego twarzy pozwalał mi przypuszczać, że nie był w stanie okazać żądanego dokumentu.
Spróbował zamaskować to pewnym siebie tonem, zapytując wyniośle khandżiego:
— Czy to możliwe, abyś miał odwagę żądać ode mnie dokumentów? Byłeś dotychczas święcie
Strona:Karol May - W sidłach Sefira.djvu/26
Ta strona została skorygowana.