Strona:Karol May - W sidłach Sefira.djvu/32

Ta strona została skorygowana.

niego nie chcielibyśmy — nie moglibyśmy żyć; im większe jest, tem bardziej je kochamy. Wasze niebezpieczeństwo znamy dokładnie, gdyż przeżyliśmy je i pokazaliśmy przytem, że bawimy się niem, jak, mniej więcej, dwaj olbrzymi bawią się kartami.
Było pocieszne, że mały zuch porównywał się z olbrzymem; odzyskał całą swą wymowę, co mnie, jako Europejczyka, zastanawiało więcej, niż Persa, który uważał ten sposób mówienia Hadżiego za normalny, i w napięciu dopytywał się dalej:
— Nie wiem, co za niebezpieczeństwo może mi grozić. Pozostajemy pod pieczą Szach-in-Szacha i przekonany jestem, że nic nam nie może się zdarzyć.
— W Persji moglibyście o tej pieczy mówić ale nie tutaj. Widzieliście przed chwilą, jak znikoma jest moc szacha wobec naszej woli. Powiedz mi wreszcie, czy twój orszak ma jaką specjalną nazwę?
— Cóż za specjalną nazwę ma posiadać? Jest karawaną, jak wszelka inna.
— Mylisz się! Posiada nazwę określającą Nadano mu ją bez twojej wiedzy.
— Jaka?
— Nazywają karawanę karwan-i-Piszkhidmet-baszi.