— Tę nazwę nadałeś jej sam w tej chwili!
— Nie. Znaliśmy ją na długo przedtem, nim cię spotkaliśmy. Wiedzieliśmy, że karwan-i-Piszkhidmet-baszi jest w drodze, że jest oczekiwana i, jak tylko spotkaliśmy się, poznaliśmy was odrazu. Dlatego tylko mój effendi mógł zaręczyć khandżiem, że jesteś wysokim ochmistrzem dworu.
— Sens twoich słów jest dla mnie ciemny. Powiadasz, że nasza karawana jest oczekiwana. Zapytuję, gdzie i przez kogo? Szykowaliśmy się do tej podróży w najgłębszej tajemnicy i wyruszyliśmy tak dyskretnie, że nikt o nas nic wiedzieć nie może.
— Allah zrządził, że są ludzie, mający oczy i uszy czujniejsze, niż ty zdajesz się posiadać. Wasze przygotowania były śledzone. Wiadomo, że załadowaliście kosztowne towary dla świętych miejsc. Na waszej drodze czatują rabusie, którym wasze przybycie zostało sygnalizowane. Macie być napadnięci i, jeśli nie słuchacie naszej przestrogi, narażacie nietylko własność Szach-in-Szacha, ale i — prawdopodobnie — własne życie.
Nie przerywałem Halefowi: czuł się panem sytuacji i tej tak wielkiej dlań rozkoszy nie chciałem mu zamącać. Rozumiało się samo przez się że za swe życzliwe rady spodziewał się wdzięcz
Strona:Karol May - W sidłach Sefira.djvu/33
Ta strona została skorygowana.