Strona:Karol May - W sidłach Sefira.djvu/47

Ta strona została skorygowana.

— Oczywiście ja,
— Allah! Dlaczego zawsze tobie ma przypadać chwała odkryć! Znam cię za dobrze, aby sądzić, że nie masz do mnie zaufania. Zapewne znów wsiądziesz na swego konika i zaczniesz zalecać mi ostrożność?
— To uczynię w każdym razie.
— A wiesz przecież, jak bardzo to mnie trapi! Być może dawniej, w czasie, kiedy mnie dopiero poznawałeś, byłem trochę oporny i może nierozważny — wina to mojej młodości! Ale już przeszło. Teraz jestem posiadaczem haremu z najpiękniejszą żoną świata i mam nawet syna, który wychowuje się zgodnie z zasadami mojej wiedzy. Jeżeli mimo to uważasz mnie jeszcze za nierozważnego — jest to dla mnie obrazą, na którą każdemu, prócz ciebie, odpowiedzieć powinienem moją szpicrutą.
— Słuchaj kochany Halefie, ta twoja samoobrona przemawia nie za tobą, lecz przeciw tobie.
— Jakto?
— Że i teraz wspominasz o szpicrucie, kiedy prócz nas dwuch niema nikogo, stanowi niezbity dowód, że i teraz nie umiesz panować nad sobą. Czy mogę powierzyć ci zadanie wymagające niezachwianego spokoju, zimnej krwi i przytom-