mimo, że robisz mi z tego zarzut, i przewiduję wszystko. Jeżeli stanie ci się coś nieoczekiwanego, co ci uniemożliwi powrót, będę zmuszony wyjść na poszukiwania...
— To nie będzie konieczne! — przerwał.
— Poczekaj! Jeżeli w tym wypadku opuszczę konie, muszę je ukryć w pewnem miejscu, gdzie, przynajmiej zdaleka, nie byłyby widoczne.
— Nie będę się z tobą spierał, bo to bezcelowe Musisz wytrwać w swojem!
— Niestety nie! Nie chciałem cię puścić a jednak przemogłeś mnie!
— Z tego się cieszę! Ale gdzie w tej ciemni szukać schroniska dla koni?
— Już mam.
— Gdzie?
— Ostatnia, głęboka rozpadlina, przez którą wczoraj przejeżdżaliśmy. Tam nie będzie można ich znaleźć, nawet w dzień, chyba, że jakiś niefortunny przypadek sprowadzi kogoś w pobliże. Wracamy tam. Jazda!
Zawróciliśmy i, po pięciu minutach jazdy, znaleźliśmy się w rzeczonej rozpadlinie. Światło gwiazd dzięki któremu zauważyliśmy ją poprzednio, było nam pomocne i teraz. Gdy Halef złożył wszystko,
Strona:Karol May - W sidłach Sefira.djvu/53
Ta strona została skorygowana.