raz cicho! Sprowadzili małego. Muszę od niego wyciągnąć, gdzie są ich konie i rzeczy.
Hadżi został dostarczony i złożony obok mnie. Był też związany, nawet miał usta zakneblowane, żeby nie mógł mówić ani krzyczeć na wypadek, widocznie, gdyby zechciał mnie ostrzec.
— Otwórzcie mu usta, żeby mógł mi odpowiadać! — rozkazał Peder.
Gdy temu stało się zadość, rzekł do Hadżiego kpiącym tonem:
— Widzisz, że miałem rację; leży tutaj — mamy go!
— Czy jest martwy — zapytał Halef zmartwiony.
— Nie. Tylko zmysły go odeszły. Jak tylko oprzytomnieje, dostaniecie batogi, że wam do kości przenikną!
— To mnie nadzwyczaj cieszy! — odrzekł Halef ze śmiechem! — Jest to chwalebny obyczaj u was, że cięgi padają na was samych!
— Straciłeś zmysły!
— O, mam je w porządku! Zatkaliście mi usta, ale nie uszy, a że byliście tacy mądrzy, że mówiliście głośno, słyszałem wszystko. Nie wolno wam bez Sefira nawet sięgnąć do naszych kieszeni, cóż dopiero bić nas.
Strona:Karol May - W sidłach Sefira.djvu/70
Ta strona została skorygowana.