Strona:Karol May - W sidłach Sefira.djvu/93

Ta strona została skorygowana.

powinno! Tak mówię teraz i mówiłem tak nieraz, muszę jednakże wyznać, że właśnie ja w ciągu mego zmiennego i pełnego przygód życia, popełniałem wspomniany błąd częściej, niż sto, a nawet tysiąc innych. A znam przecież starą, dobrą pieśń kościelną:

Nie jesteś tym regentem,
Co wszystkiem władać ma;
Bóg rządzi regimentem,
O dobro wszystkich dba.

Gdy oprzytomniałem, ujrzałem się w długiej, wąskiej izbie, nie wyższej ponad wzrost człowieka, której ściany składały się z cegieł. Lampka oliwna, umieszczona w niszy, oświetlała ją tak skąpo, że można było tylko dojrzeć najbliższe przyległości niszy, która zawierała wiele podobnych lampek. W jednym z kątów, do którego docierała odrobina światła, widniał w podłodze głęboki otwór, obok leżały wyjęte deski, dużo narzędzi i sznurów. Zmiarkowałem odrazu, że jest to przejście, którędy uciekł bagdadzki bimbaszi wraz ze swym grubym Kepekiem, i które nam był opisał. Dostałem się w pułapkę, która, na szczęście, była mi znana, chociaż nigdy nie odwiedzałem wnętrza Birs Nimrudu.