Strona:Karol May - W sidłach Sefira.djvu/97

Ta strona została skorygowana.

— Czy mam zachować to ubranie? — zapytał stróż. — Nie chcę ani chwili dłużej nosić odzieży tego przeklętego sunnity!... Wszystko czego dotyka taki potępieniec, — jest zakażone!
— Odbierzesz swe ubranie, kiedy będziemy na dole! Teraz zwiążcie temu niewiernemu oczy — nie powinien nic widzieć. I rozwiążcie mu na parę chwil nogi, żebyście nie potrzebowali go przenosić — sam pójdzie!
Wykonano te rozkazy. Gdy wstałem, poprowadzono mnie do otworu. Schodząc, naliczyłem ośmnaście stopni, co zgadzało się z relacją bimbasziego. Na dole zmiarkowałem, powodując się echem głosów, że znajdujemy się w dość dużej izbie. Był to, w każdym razie, numer pierwszy z pięciu czworoboków, które nam oznaczy w swym rozkładzie bimbaszi.
Poprowadzono mnie dalej. Kotara, którą potrąciłem, zdradziła mi, że wkraczamy do numeru trzeciego. Tu odezwał się mój dozorca:
— Teraz zamienię się ubraniem z Haddedihnem.
Słyszałem jak poszedł na prawo, z czego wywnioskowałem, że Halefa ulokowano w izbie numer czwarty. Sefir sprzeciwił się temu, rozkazawszy:
— Poczekaj, aż się załatwimy z tym chrześ-