niezwykły. Konieczna jest przytem chytrość i zdolność milczenia, a nie wiem, czy posiadasz te dary.
— Ach, teraz wiem już, czem jesteś.
— No, czem?
— Prowadzisz potajemnie handel.
— Hm! Może i źle nie zgadłeś. Mam na sprzedaż towar bardzo drogi, ale zbędę go bardzo tanio.
— Co to jest?
— Dywany.
— Ach, dywany! To dobry towar. Ale jakie dywany?
— Prawdziwy smyrneński towar.
— Allah! Ile?
— Około stu.
— Jak je sprzedajesz?
— Hurtem, po trzydzieści piastrów sztuka.
Na to wyjął on z ust fajkę, położył obok siebie na ziemi, złożył ręce i zapytał:
— Trzydzieści piastrów? Rzeczywiście trzydzieści?
— Nie więcej.
— Prawdziwe smyrneńskie dywany?
— Z pewnością!
— Można je oglądnąć?
— Rozumie się, że kupujący musi najpierw zobaczyć.
— Gdzie są?
— Ach! Myślisz, że wyjawię to, zanim się przekonam, czy kupujący jest człowiekiem pewnym?
— Jesteś bardzo ostrożny. Powiedz przynajmniej, czy daleko stąd to miejsce, na którem się znajdują.
— Wcale niedaleko.
— A dlaczego zwracasz się właśnie do mnie?
— Jesteś słynnym farbiarzem, a zatem znawcą, i potrafisz osądzić, czy towar jest istotnie prawdziwy pod względem farby.
— To prawda — rzekł, zadowolony z pochlebstwa.
— Dlatego przychodzę do ciebie! Nie sądzę wpra-
Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/136
Ta strona została skorygowana.
— 122 —