Ta strona została skorygowana.
— 140 —
Z widocznem zajęciem przypatrywał się mojemu karemu i broni. Wydało mi się przytem, jak gdyby zaniepokojonym wzrokiem badał otoczenie. Czy należało się czego obawiać? Uważałem za stosowne nie pytać o nic. Później co prawda, dowiedziałem się o przyczynie tych spojrzeń!
— Czy z Kabacz pojedziesz dalej? — spytał mnie tonem przyjacielskim.
— Nie.
— Więc masz tam kogoś odwiedzić?
— Tak.
Czy wolno wiedzieć kogo? Jesteś obcym, a ja może ci potrafię wskazać mieszkanie.
— Jadę do Alego sahafa.
— O znam go! Będziemy przejeżdżali obok jego domu. Zwrócę nań twoją uwagę.
Rozmowa znów się urwała. Nie miałem ochoty podejmować jej, a on był widocznie w takim samym na-