Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/244

Ta strona została skorygowana.
—   226   —

— I sądzisz, że on rzeczywiście wstał z martwych i wstąpił do nieba? — zapytał.
— Tak, całkiem pewnie!
— Jak może ciało ziemskie dostać się do nieba? Ciało naszego proroka zostało przecież na ziemi!
— Czyż nie opowiadałem ci o górze przemienienia? A czy wasz prorok nie powiada, że Chrystus w oczach uczniów swych wstąpił do nieba?
— Tak, to cud wielki. I on kiedyś powróci?
— Aby sądzić żywych i umarłych. To mówi także Mohammed. Jednych powoła do wiecznej szczęśliwości, na drugich rzuci potępienie. Czyż nie jest Bogiem? Czyż nie musi być większym, wspanialszym i potężniejszym od Mohammeda, który ani raz nie mówi o sobie, że jest sędzią.
— Prawie wierzę w to!
— Prawie? Tylko prawie? Słowa Chrystusa są prawdą tak, jak on sam jest prawdą. Powiada on o sobie: „Benim war hepzi kuwwet gykda toprak ycerinde — ja mam wszelką władzę na niebie i na ziemi“. Czy wasz Mohammed choć raz tak powiedział?
— Nie, effendi. Powtórzę żonie mojej i przyjaciołom to, co mi opowiedziałeś. Chciałbym mieć wasze Pismo święte; mógłbym czytać i uczyć się, a może wtedy ów duch święty, o którym mówiłeś, zstąpiłby także na mnie jak na gminę pierwszego dnia Zielonych Świątek. Spragnionemu należy podać wody. Dusza także ma swoje pragnienie. Czułem je i zdawało mi się, że piję wodę, ilekroć odmawiałem modliwy i chodziłem do meczetu. Teraz jednak wydaje mi się, jak gdybym wówczas nie miał był czystej wody, bo słowa twoje są czystsze i bardziej orzeźwiające od słów naszego przodownika modłów.
— Pozostanę przy tobie, nie osobiście wprawdzie, ale słowa moje cię nie odstąpią. One spoczną w twem sercu, jako ziarno w ziemi, zaczną kiełkować, wzrosną i wydadzą owoce. A ponieważ cię polubiłem i tyle ci mam do zawdzięczenia, zostawię ci upominek, który przypomni ci dzisiejszą noc, ilekroć go weźmiesz do ręki.