Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/302

Ta strona została skorygowana.
—   282   —

wiernego muzułmanina, ponieważ zakazuje tego Koran. Nie należało też szukać tu katarynek i band muzykanckich, ożywiających jarmarki europejskie. Jedno tylko było, co nadzwyczajnie przypada Turkowi do smaku, tj. namiot z chińskimi cieniami. Nazywają to kara gec ojunu.
Tu wchodzili i wychodzili ludzie masami, tam z wyrazem najwyższego zajęcia, stamtąd uśmiechnięci i zadowoleni.
— Czy widzieliście już kiedy kara gec? — spytał nas woźnica.
— Nie.
— Jak to być może? Nie ma nic piękniejszego od takich cieni. Wejdźmy!
Zdawało się, że będzie niepodobieństwem otrzymać miejsce, ale z pomocą łokci, wprawionych w ruch całkiem bezwzględnie, dotarliśmy przecież do granic możliwości. Za chwilę jednak staliśmy wbici jak kliny w masę ludzką, czekającą w cichem utęsknieniu na upragnione rozkosze.
Mnie zaraz na początku zrobiło się niedobrze. Ludzie Wschodu śpią w ubraniu i rzadko kiedy je zmieniają. O regularnej zmianie bielizny ani mowy niema; to też nic dziwnego, że ich blizkość zauważa się nie okiem, lecz nosem. A teraz te strasznie stłoczone masy! Poeta „Piekła“ okazał niezwykłą wyobraźnię w wynajdywaniu mąk, ale jedną przecież przeoczył: mękę biednej duszy, wciśniętej pomiędzy wschodnich ludzi, duszy, która czeka na cienie, a nie zdolna podnieść ręki, aby sobie nos zatkać. Całe szczęście, że nie miałem jeszcze wówczas pojęcia o prątkach i tym podobnych potworach! Jakież to morze bakcyli musiało nas otaczać!
Wtem zabrzmiał przeraźliwy świst. Chciałem wyjść zaraz, ale nie mogłem. Tkwiłem w środku tak mocno, że nie dało się ani ruszyć ręką lub nogą. Musiałem więc wytrwać, dopóki drugi świst nie zawiadomił publiczności, że za ćwierć piastra widziała aż za dużo.