Parskał ciągle, okazując przytem wielkie rozdrażnienie. Przypatrując mu się, zobaczyłem mimo panującego w stajni zmroku, że stał tylko na prawej tylnej nodze. Podniosłem lewe kopyto i obmacałem. Rih parsknął i drgnął nogą jak z bólu.
— On kuleje — rzekł Halef. — Tego nam jeszcze brakuje! Gdzie się mógł tego nabawić?
— Zaraz zobaczymy. Wyprowadźmy go na dziedziniec; tam jeszcze jasno.
Kary kulał istotnie i to tak znacznie, że mię to niepomiernie zdziwiło. Aż do chwili, gdy z konia zsiadłem, nie było ani śladu uszkodzenia. Skądże więc nagle teraz? Posunąłem ręką po chorej nodze, ale tutaj bólu nie było. Złe tkwiło więc gdzieś w kopycie. Podniosłem je, przypatrywałem się, ale nic nie znalazłem.Jąłem naciskać palcem, ale czyniłem to przez długi czas nadaremnie. Nareszcie zadrgał koń cały; pod sierścią wymacałem lekkie wzniesienie. Odsunąłem ją i spostrzegłem główkę od szpilki, wbitej biednemu zwierzęciu w żywe mięso nad krawędzią kopyta.
— Patrz Halefie, to szpilka!
— Allah, jak to być może? Gdzie on na nią nastąpił.
— Nastąpił? W tem miejscu nie może być mowy o nastąpieniu. Popatrz!
Zobaczył główkę i w tej chwili wyrwał harap z za pasa. Chciał biec, lecz go wstrzymałem.
— Stój! Nie czyń głupstwa!
— Głupstwa? Czy to będzie głupstwo, gdy oćwiczę człowieka, który tak dręczy to zwierzę i chce je zmarnować?
— Zaczekaj jeszcze! Najpierw trzeba wyjąć szpilkę. Potrzymaj nogę!
Rih poznał, że mu chciałem ulżyć bólu. Do wyjęcia szpilki mogłem użyć tylko noża. Karego to z pewnością bolało, ale stał całkiem cicho. Po wydobyciu szpilki, rzekł Halef, wyciągając po nią rękę:
Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/304
Ta strona została skorygowana.
— 284 —