Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/334

Ta strona została skorygowana.
—   312   —

— Co mówisz, ty opasły trznadlu? Zliż sobie najpierw łój z twarzy i natrzyj nim swój rozum, zanim sobie z nas zakpisz! Piękność twoja nie zwiększa się wcale przez śmiech, bo pokazujesz przy tem zęby krokodyla i pysk buldoga, który się najadł chrzanu! Czy masz syna?
Stało się to tak prędko i niespodzianie, a wypopowiedziane zostało tak ostro i z taką pewnością siebie, że ten człowiek wpadł w pułupkę.
— Tak — odrzekł całkiem strapiony.
— W takim razie jest to biedne dziecko potomkiem człowieka, który nie ma mózgu w głowie, bo należy do rodu małp. Żal mi go!
Teraz dopiero uświadomił sobie rzeźnik treść i rodzaj obelgi. Sięgnął ręką do wełnianego łachmana, który nosił na biodrach, po długi nóż rzeźniczy i odrzekł gniewnie:
— Czy dobrze słyszę? Co powiedziałeś?
— Widzę, że rozum twój nie wystarcza nawet na to, aby pojąć moje słowa, które były takie wyraźne! Czy mam je powtórzyć?
— Zefil dżidże — nędzny pędraku! Czy chcesz, żebym ci ten nóż w brzuch wpakował? Już puściłem się był z koniem między niego i Halefa, gdy w tem jeden z jego towarzyszy pochwycił go za ramię i rzekł prędko:
— Sykiut dur onlarin-war kopczaii — milcz, oni przecież mają kopczę!
Tej niebezpiecznie wyglądającej scenie nadało to natychmiast zwrotu na lepsze. Napastnik przypatrzył się nam lepiej i rzekł tonem usprawiedliwienia:
— Aw zeir etmec dim — przebacz, ja nie widziałem!
— Otwórz więc na drugi raz swe wzniosłe oczy — rzekł Halef. — Przecież łatwo zobaczyć, że ten emir, nasz przyjaciel i władca, nosi kopczę dowódcy! Przyjąłeś nas obelgami. Należałoby właściwie tak przyłożyć ci rękę do twarzy, żebyś kozła przewrócił aż tam do