Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/349

Ta strona została skorygowana.
—   327   —

— Panie, spodziewałem się pociechy od ciebie — rzekł — a nie takiego szyderstwa.
— Nie szydzę z ciebie, tylko jestem oburzony na zabobon. Idź do popa i spytaj go, a on cię pouczy, że to wielki grzech wierzyć, że córka jest upiorem.
— O, byłem już u niego!
— Cóż powiedział?
— To samo co i do Wlastana, który także zasięgał jego rady.
— Któż to ten Wlastan?
— Dawniej mój najlepszy przyjaciel, a teraz mój wróg najgorszy. Syn jego był narzeczonym mojej córki. Ona teraz z grobu powstaje i wysysa mu krew z ciała, że ginie zwolna i musi umrzeć.
— Hm! A więc on był u popa! A cóż pop jemu powiedział?
— Przyznał, że moja córka jest wampirem.
— Nie może być! Czy umarła bez spowiedzi i rozgrzeszenia? Powiadają, że tak zawsze bywa z upiorami.
— Tak też było niestety. Pop mieszka daleko i nie mógł na czas przybyć. Nie pozwolono też zwłok pochować w Tekirlik z powodu ospy.
— Czy córka twoja umarła na tę chorobę?
— Tak. Było tu wówczas więcej chorych na ospę. Córce mojej zrobiło się niedobrze, dostała bólu głowy i nie mogła jeść. Mimo to poszła do Wlastana pielęgnować jego żonę, a swoją przyszłą teściową, chorą na ospę. Wkrótce wróciła do domu. Dostała febry; niewątpliwie spotkało ją coś nieprzyjemnego; była taka przerażona. Nie mogłem zbadać powodu. Mówiła ciągle w gorączce, że narzeczony jej, syn Wlastana, musi umrzeć. Potem wystąpiła u niej ospa i dziewczyna umarła, ale jeszcze umierając, powtarzała, że on musi umrzeć. Teraz jest upiorem i zabiera go do siebie, jeśli nie użyje się środka, zaleconego przez popa.
— Jakiż to środek?
— Trzeba otworzyć grób i wbić jej w serce śpi-