— Powinienbyś dostać harapem, tym ze skóry hipopotamiej, a wiesz za co?
— Zihdi, ty nigdy nie uderzysz swego wiernego Halefa. Jestem tego pewny!
— To właśnie nieszczęście, że sądzisz, jakobym ciebie nie mógł ukarać. Ale są jeszcze inne kary, nietylko baty. Będziesz pościł! Nic nie dostaniesz, gdy tymczasem my będziemy zajadali pieczone kurczęta!
Powiedziałem to bardzo groźnie i głosem gniewnym. Za drób pieczony gotów był Halef oddać życie! Mimo to odrzekł z uśmiechem:
— Zihdi, ty sam nie jadłbyś prędzej, a mnie dałbyś całą kurę.
— Milcz! Gdy nic nie pomoże, napędzę ciebie!
— Effendi, wiesz, że pobiegłbym jeszcze za tobą. Jestem sługą twoim. Cierpieliśmy razem i głód i pragnienie, pot nas oblewał i mróz nam doskwierał, śmialiśmy się razem i płakali — zihdi, dwu takich trudno rozłączyć.
Poczciwiec miał słuszność, Wiedział dobrze, co się działo we mnie po uderzeniu w tę strunę. Gniew mój natychmiast się uśmierzył.
— Ależ Halefie, nie powinieneś tak zmyślać.
— Zihdi, czy to było zmyślone? Nie wiedziałem o tem. Dlaczego się tak zaraz gniewasz za to, że powiedziałem, iż jadłeś z sułtanem z jednego talerza?
— Wszak to kłamstwo!
— Nie możesz tego twierdzić na pewne! Czy nie jadłeś w Stambule u kazi askeriego?
— Ale co to ma wspólnego z twoją blagą?
— Bardzo dużo. Czy sułtan nie bywa też czasem na obiedzie u kazi askeriego?
— Urzędowo nie.
— A więc prywatnie. Nie minąłem się zatem tak bardzo z prawdą. Ileż razy mógł sułtan dostać ten właśnie talerz, który tobie przedtem podano! Przekonywasz się zihdi, że twój wierny Halef wie całkiem dobrze, co mówi. Ale ty jesteś zupełnie podobny do trufli.
Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/411
Ta strona została skorygowana.
— 387 —