Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/473

Ta strona została skorygowana.
—   447   —

— Dlaczego?
— Bo wyszło na jaw.
— Kto je zdradził?
— Tego nikt tutaj nie wie. Zdradzono je w Istambule.
— W jaki sposób?
— Tego mi powiedzieć nie wolno.
— Czy na to także przysiągłeś?
— Nie, ale dałem słowo.
— A więc możesz o tem mówić spokojnie, nie popełniając krzywoprzysięstwa. Zresztą pokażę ci, że ja wiem więcej, niż przypuszczasz. W Istambule był dom schadzek dla członków „En Nassr“. To zdradził człowiek, który mieszkał obok u Żyda, Nie?
— Panie, ty to wiesz? — spytał zdumiony.
— O, wiem jeszcze więcej. Dom się spalił i wszczęła się walka.
— Obznajomiony jesteś z tem bardzo dokładnie!
— Mogę cię nawet o Ustę zapytać. Czy słyszałeś co o nim?
— Któż nie zna tego imienia!
— Czy widziałeś go?
— Nie.
— A wiadomo ci, kto on jest?
— Także nie.
— I nie wiesz, gdzie się znajduje?
— To wiedzą pewnie tylko wtajemniczeni.
— Sądzę, że i ty do nich należysz.
— O nie, effendi.
Spojrzał na mnie przytem tak otwarcie, że prawda słów jego nie ulegała najmniejszej wątpliwości,
— No, ponieważ dowiodłeś, że nie jesteś tak całkiem zły, jak mi się przedtem zdawało, przeto zwalniam cię od bastonady.
— Ale chcesz mnie zatrzymać?
To było rzeczywiście zabawne! Zachowałem jednak minę surową i odrzekłem:
— Właściwie powinienbym cię kazać zamknąć; ale