Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/479

Ta strona została skorygowana.
—   451   —

Otrzymał odpowiedź, której się zarówno on jak i ja nie spodziewałem. Oto wstał mały hadżi, pochwycił tacę, na której podano nam wyborny, pływający w tłustości, piław ryżowy, podszedł ku niemu, podał mu potrawę, którejby jeszcze dla dziesięciu ludzi starczyło i rzekł tylko jedno słowo:
— Bierz!
Obaj patrzyli sobie w oczy czas jakiś. Podczas tego łechtał kawasowi nos zapach ulubionej potrawy; surowa twarz jego łagodniała z każdą chwilą. Wargi rozchylały mu się mimowolnie, nozdrza się poruszały, a wdzięczny uśmiech zaczął igrać na ustach. Zadrgały końce wąsów... nie było wątpliwości, że piław zwyciężył.
Który z tureckich kawasów oparłby się pływającemu w tłuszczu piławowi! Ten także puścił strzelbę, ujął tacę, odwrócił się do swych towarzyszy i zapytał:
— Istermic zinic — chcecie?
— Ewwet, beli — tak, tak! — odpowiedziało czemprędzej pięć głosów.
— Więc siadajcie!
Tamci oparli strzelby o ścianę i przysiedli się do kolegi. Była to prawdziwa rozkosz widzieć, jak poważnie, z godnością, z minami greckich mędrców świata przykucnęli dokoła tacy, sięgali palcami po ryż i toczyli zeń kulki na dłoniach i rzucali je w otwarte gęby.
Hadżi Halef zajął napowrót swoje miejsce, nie drgnąwszy nawet na twarzy.
Wtem powrócił gospodarz. Spostrzegłszy siedzące i wymiatające kulki towarzystwo, zniknął w tej chwili, bo gdyby był pozostał sekundę, byłby wybuchnął głośnym śmiechem.
Gdy piław zniknął, przyniósł czcigodny kawas tacę napowrót.
— Eiwallah — dziękujemy! — rzekł; położył tacę na stole, podniósł strzelbę z podłogi, stanął znowu w postawie i rzekł z miną dyktatora rzymskiego:
— No!
Uważałem teraz za stosowne odpowiedzieć.