Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/63

Ta strona została skorygowana.
—   53   —

— Tak, mówił o tem.
— I powiedział, że ja mogę ci dostarczyć takiego kiaghad eminlikun.
— Tak.
— On się pomylił.
— Ach! Rzeczywiście?
— Rzeczywiście.
— Nie jesteś już w możności udzielić mi takiej ochrony?
— Nie.
— Ależ on tak stanowczo zapewniał!
— Sądził, że teraz jest tak, jak w czasach dawniejszych.
— Więc już nie jesteś „wiedzącym“.
— To jest pytanie, na które mogę odpowiedzieć tylko wypróbowanemu przyjacielowi. Ale ty nas ocaliłeś, brat mój dał ci olejku i ofiarował przyjaźń tobie, mogę ci więc wyjawić prawdę: Tak, byłem „wiedzącym“ i jestem nim.
— Więc zapewne wiesz, że już niema papierów bezpieczeństwa.
— Niema; żaden Skipetar, ani zbieg nie wystawia już takich papierów.
— Czemu?
— Bo nie spełniają swego przeznaczenia; nie dają już dostatecznej ochrony.
— Czy już ich nie respektują?
— Nie o to idzie. Żaden „zgubiony“ nie pogardzi listem ochronnym drugiego zgubionego. Ale kto widzi ten papier?
— Czy się go nie pokazuje?
— W wielu wypadkach tak; ale są także inne wypadki Jedziesz przez las; dwaj lub trzej zbiegowie widzą cię nadjeżdżającego, ale ty jesteś od nich o wiele lepiej uzbrojony. Postanawiają więc nie wdawać się w walkę otwartą, napadają na ciebie z zasadzki i nie wiedzą, że masz papier ochronny, bo on schowany w twej kieszeni. Zdajesz się na jego moc i skuteczność, a mimo to dosięgają cię