— To daj pokój teraz mowie rumuńskiej. Niechaj ten poczciwy kowal słyszy i rozumie także, co mówimy. Przyznasz przecie, że byłeś obecny przy rozprawie Baruda el Amazat w Edreneh, kiedy ten zgrzeszył przeciwko prawu.
— Nie byłem przy tem i nie wiem o niczem.
Nie widziałem go, co prawda, wśród widzów, musiałem więc przyjąć jego zapewnienie bez odparcia. Pytałem jednak dalej:
— Ale znasz Baruda el Amazat?
— Nie.
— Ani jego syna Ali Manacha?
— Nie.
— A czemu się tak przestraszyłeś, ujrzawszy go moim jeńcem?
— Nie widziałem ni jego, ni ciebie.
— Ach tak! Nie znasz zatem także handżii Doksatiego w Edreneh?
— Nie.
— I nie pośpieszyłeś zaraz, spostrzegłszy mnie z Ali Manachem, aby ostrzec swoich sprzymierzeńców?
— Nie pojmuję, jak możesz mi zadawać takie pytania! Nie wiem nic z tego wszystkiego!
— A ja ci powiadam, że wiesz o ucieczce jeńca, że jesteś sprawcą śmierci Ali Manacha, żeś jednak temu nie winien, że druga kula trafiła kawasa zamiast mnie, oraz, że jesteś teraz w drodze, aby ostrzec Manacha el Barsza i Baruda el Amazat. To wszystko ja wiem dokładnie.
— A jednak mylisz się. Bierzesz mnie za kogo innego. Gdzież miało się to wszystko stać, o czem mówisz? O ile wnoszę z twej mowy, to w Edreneh.
— Tak.
— I to niedawno? Wiedz zatem, że już więcej niż rok nie byłem w Edreneh!
— Jesteś wielki kłamca! Gdzie byłeś w ostatnich dniach?
— W Mandrze.
Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/71
Ta strona została skorygowana.
— 61 —