Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/85

Ta strona została skorygowana.
—   73   —

On zaśmiał się i wystrzełił jeszcze kilka razy. W końcu zapłacił i poszedł. Przedtem jednak powiedział, że nie potrzebuje właściwie wcale płacić, ponieważ należy do spiskowców?
— Co to za ludzie? — spytałem.
— Ty tego nie wiesz? — rzekł kowal.
— Nie słyszałem jeszcze nigdy.
— Spiskowiec, to człowiek, który nie chce podlegać wielkorządcy, lecz mieć państwo bułgarskie z własnym królem.
— Czy ma kto odwagę przyznawać się publicznie do tego, że należy do tych spiskowców?
— Czemu nie? Wielkorządca przebywa w Istambule, a im dalej od tego miasta, tem mniejszą jest jego władza. Gdy zaś taki człowiek ujrzy się w niebezpieczeństwie, udaje się w góry. Mów dalej żono!
— Popatrzyłam przez szparę w ścianie i widziałam tego człowieka. Miał wielki plaster na ranie nad prawym policzkiem, a gdyśmy potem spytały kramarza, kto był ten obcy, powiedział nam, że to człowiek związku niezadowolonych i że mieszka we wsi Palaca. Nazywa się Mosklan i jest właściwie handlarzem koni, ale porzucił to zajęcie, aby całkiem poświęcić się tajnemu stowarzyszeniu. Ale kramarz prosił wtenczas, żebyśmy o tem nie mówiły nikomu. Słyszałyśmy jeszcze, że ten oszust rzadko bywa w domu, a ustawicznie jest w drodze.
— I zdaje ci się, że poznałaś go w naszym więźniu?
— Tak. Nie nosi już plastra i to mnie zmyliło. Czułam, że go już gdzieś widziałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć. Wtem wpadła mi w oko blizna, nad prawym policzkiem i teraz wiem już dokładnie, że to tensam.
— Czy też się nie mylisz?
— O nie! Mogę przysiąc, że to on.
— A on się nazwał Pimozą i powiedział, że jest Serbem i ajentem z Lopaticzy nad Ibarem.
— To kłamstwo.