Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/88

Ta strona została skorygowana.
—   76   —

— Donieś mu, że się tutaj znajduję.
— Aby cię zabrał z tej piwnicy? Czy sądzisz, że głupota moja jest większa od twej mądrości? Aby uniknąć wszelkich zarzutów, pójdę do farbiarza. Może dowiem się od niego czegoś wprost przeciwnego od tego, co mi ma wedle życzenia twego powiedzieć. Czyś głodny?
— Nie.
— A pić chcesz?
— Nie. Wolę z głodu zginąć, niż przyjąć kroplę wody od takich ludzi jak wy!
— Stanie się tak, jak sobie życzysz!
Zabierałem się znowu do wyjścia; wtem rzekł do mnie szorstko rzekomy ajent:
— Zdejmcie mi więzy!
— Nie możesz tego żądać od ludzi, niegodnych dać ci kropli wody.
— One mi ból sprawiają!
— To nie szkodzi! Pragnienie także dolega, a mimoto chcesz je znosić, aby tylko nie być zmuszonym do przyjęcia od nas czegokolwiek. Zresztą wiem dobrze, że ci więzy bólu nie sprawiają. Prorok powiada: „Ilekroć popadniesz w cierpienia, pomyśl, że przeważnie nie było to wolą Allaha, lecz twoją“. Pomnij na te słowa, dopóki nie wrócę!
Na to się już nie odezwał.
Kowal przyprowadził mi tymczasem konia mego razem z koniem zbiega,
— Czy rzeczywiście chcesz wyjechać naprzeciwko moich ludzi? — spytałem.
— Tak, jeśli pozwolisz, effendi!
— Czy sądzisz, że nie potrzeba tu twej obecności?
— Jest przecież moja żona. Ona dopilnuje więźnia.
— Kto wie, co się stać może pod naszą nieobecność!
— Co się ma stać? Uważam to za konieczne, żeby się twoi ludzie dowiedzieli, gdzie się znajdujesz i że czekasz na nich. Pojadę tylko do Derekioj, a jeśli ich tam nie znajdę, to wrócę!