Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pomszczonoby śmierć moją!
— Któżby pomścił?
— Mocarstwa.
— Cóż zrobiły dotychczas Anglja i Hiszpanja? Poprostu cofnęły swe wojska. Czegóż dopięła Francja? Napoleon wycofał się w sam czas. Jakież mocarstwo nas pomści?
Opinja historji. — Maksymiljan wypowiedział te słowa z najgłębszą wiarą.
— Opinja historji? — zapytał Mejia ze zdumieniem. — Czyż jest zawsze bezstronna?
— Nie zawsze. Ale przyszłe pokolenia będą musiały potępić naszych sędziów.
— Może potępią, a może... staną po stronie Meksyku.
— Po stronie morderców?
— Niech mi Wasza Cesarska Mość raczy łaskawie pozwolić rozważyć to zdanie objektywnie. Prawdziwy Meksykanin nie uznaje cesarza Meksyku. Nazywa arcyksięcia austrjackiego intruzem, który wbrew prawu skąpał kraj w morzu krwi.
— Generale, używa pan mocnych wyrażeń.
— Wyrażają one jaskrawo poglądy republikanów, Najjaśniejszy Panie. Proszę nie zapominać o dekrecie z 3-go listopada.
— Nie mów mi o nim! — zawołał Maksymiljan z głębokiem niezadowoleniem.
— Nie mogę milczeć. Odradzałem podpisania dekretu, niestety bezskutecznie. Od chwili, gdyśmy nazwali republikanów mordercami i jako takich zaczęliśmy traktować, mieli podwójne prawo tak samo postępo-

96