Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

— Generale!
— Fikcyjny dług kupił pan Morny, mleczny brat Napoleona. Ponieważ Juarez nie chciał tej sumy płacić Francji, więc...
— Generale! — zawołał Maksymiljan jeszcze głośniej.
Mejia nie pozwolił sobie przerwać i mówił dalej w gorączkowym zapale:
— ...Więc Napoleon sprowadził wojnę na piękny nasz kraj!
— Ah, uważasz mnie za współwinowajcę — rzekł Maksymiljan oburzony.
— Nie! Daleki jestem od tego. Niech mnie Bóg strzeże! Uważam tylko za swój obowiązek zwróć uwagę Najjaśniejszego Pana na głos ludu, który zmienić się kiedyś może w głos — — historji.
— Jest pan więcej, niż odważny.
— Chcę za wszelką cenę uratować Waszą Cesarską Mość. Zapewniam, że Miramon nie może liczyć ani na łaskę, ani na litość. Ofiara Waszej Cesarskiej Mości nie uratuje również Marqueza, Vidaurri i tych wszystkich, pod których rządami jęczy cała ludność stolicy. Głowa Waszej Cesarskiej Mości jest droższa, więcej warta, aniżeli życie tych ludzi. Najjaśniejszy Panie, przyłączam głos swój do próśb i błagań wszystkich Waszych wiernych sług i poddanych. Słowo ucieczka nie ma tu zwykłego brzmienia. Niech mi Najjaśniejszy Pan zaufa. Wróćmy do Europy. Zaprzestańmy chwilowo wysokiej gry — tak nam dyktuje rozsądek.
Mejia ukląkł przed cesarzem i ujął go za rękę.

100