Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

— Chciałabym jutro ruszyć w powrotną drogę.
— Może będę mógł przynieść pani tę radosną nowinę.
Wyszli. André wrócił do venty, Kurt udał się do klasztoru La Cruz.
Wpuszczono go i poddano skrupulatnemu przesłuchaniu. Dopiero po sprawdzeniu papierów pozwolono mu wejść do przedpokoju. Zameldowano go natychmiast, mimo, iż wiele osób czekało na audjencję. Po upływie dziesięciu minut pozwolono mu wejść.
Stanął przed człowiekiem, o którym mówił cały świat, którego jedni podnosili pod niebiosa, drudzy — a liczba ich była przerażająca — potępiali.
Maksymiljan spojrzał na Kurta szeroko otwartemi oczami i rzekł:
— Zameldowano mi pana jako porucznika Ungera?
Kurt skłonił się dziarsko.
— Nazywam się Unger, jestem porucznikiem, Najjaśniejszy Panie.
— Był pan w stolicy?
— Owszem, niedawno.
— Przybywa sennor od pana v. Magnusa?
— Niestety, nie.
Twarz cesarza rozjaśniła się przy ostatniem pytaniu. Otrzymawszy odpowiedź Kurta, Maksymiljan spoważniał znowu i rzekł:
— A więc przybywa pan w sprawie prywatnej?
— W sprawie prywatnej? Tak, Najjaśniejszy Panie.

115