Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/50

Ta strona została uwierzytelniona.

Sternau opuścił więzienie wraz z Grandeprisem I zamknął za sobą drzwi.
— Musisz nam teraz pokazać plan sklepień I krużganków — rzekł do Manfreda.
W pokoju Hilaria w biurku znaleźli plany — doskonały przewodnik po skomplikowanych korytarzach i krużgankach.
Sternau chciał przejrzeć tajne papiery starca. Posłuszny Manfredo zaprowadził ich do celi, w której sennorita Emilja sporządzała niegdyś odpisy. Doktór rzucił tylko okiem na papiery i zaczął badać dokładnie stojące w pokoju kufry i skrzynie. Przy tej okazji odkrył szkatułkę i bogate klejnoty, które przedtem wywołały zdumienie u Emilji. Przyglądając się lśniącym kamieniem, Sternau zapytał:
— Do kogo to należy?
— Do mego stryja — szepnął Manfredo, drżąc na całem ciele.
Ach! Do niego? Skądże to ma?
— Nie mógł znaleźć właściciela.
— Znajdziemy go, znajdziemy. Zobaczmy teraz podziemne przejście, które prowadzi poza obręb klasztoru.
I tutaj musiał być Manfredo posłuszny. Po dziesięciu minutach znaleźli się u tajemnego wyjścia, zapartego kopcem kamieni, zwalonych niby przypadkowo. Po usunięciu trzech, czterech bloków, ukazał się w ziemi wielki otwór, przez który można było swobodnie przeleźć.
— Otwór w sam raz — rzekł Kurt do Sternaua po niemiecku, nie chcąc, aby Manfredo zrozumiał. —

46