Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.

w Reinswaldenie, poczem przeszedł do wypadków w Ameryce. Zdumienie prezydenta rosło z sekundy na sekundę. Martwa twarz ożywiła się. W oczach zamigotały złowrogie błyski.
— Opowiadanie pana ma dla mnie wielką wartość — rzekł po długiem milczenia. Głos brzmiał ponuro i groźnie. — A więc istnieje sprzysiężenie, które chce mnie obalić, zmusiwszy do zamordowania arcyksięcia austrjackiego?
— Mam takie wrażenie — odparł Kurt.
— Ten tajemniczy gruby, niski człowieczek należy do spisku. Nie wie pan, jak się nazywa?
— Owszem. Arrastro.
— Pochwycę go, gdyby nawet miał być djabłem! Zatem doktór Hilario jest narzędziem spiskowców?
— Bezwątpienia.
— Przebywa teraz u Maksymiljana w Queretaro? A więc niebezpieczeństwo grozi również sennoricie Emilji, ponieważ Hilario jest jej wrogiem. Już ja sobie z tem wszystkiem poradzę! Nie domyślacie się nawet, jakąście mi przez te rewelacje oddali usługę. To majstersztyk prawdziwy, że się wam udało sparaliżować i udaremnić zamach na klasztor w Santa Jaga. Ale, ale, tak mnie poruszyły wasze słowa, że zapomniałem o uprzejmości towarzyskiej. Siadajcież, sennores!
Juarez podsunął krzesła. Kurt wyciągnął z kieszeni portfel i, podając Zapotece list, rzekł:
— Baron v. Magnus, pełnomocnik pruski w Meksyku, prosił, abym wręczył panu tych kilka słów.
Juarez rozdarł kopertę i odczytał pismo.

63