Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

zwycięzcami. Moglibyśmy również zawołać: — Biada zwyciężonym! — mamy do tego jeszcze większe prawo. Lecz nie wołamy tak. Nie chcemy niesprawiedliwości i okrucieństwa. Dochodzimy tylko swego prawa i prawo to chcemy stosować do ciemiężycieli. Zna pan z biblji słowa: oko za oko, ząb za ząb. Otóż prawo odwetu panuje dotąd i rządzi w prerji oraz wszędzie, gdzie narody żyją we wzorowej wspólnocie...
— Okrutne to prawo — rzucił Kurt. — Narody, które znają błogosławieństwa cywilizacji...
— Niech pan da pokój z cywilizacją! — przerwał Juarez. — Gdy Pantera Południa morduje i grabi wokoło, nikt nie wątpi, że to poprostu drapieżne zwierzę w ludzkiej skórze, i wiadomo, że prędzej, czy później zwierzę znajdzie się w klatce. Gdy Cortejo oświadcza, że chce zostać prezydentem, traktować to można jako obłędną humorystykę. Ale Napoleon i Maksymiljan przez zbrojny napad na kraj Bogu ducha winny, upodobnili się do Botokudów, Komanczów, Kurdów i innych dzikusów, których uważam za barbarzyńców. — Mówił pan o ludach cywilizowanych. Ale przecież i one uznają w swych ustawach prawo odwetu. Nie mówią już wprawdzie: — oko za oko, ząb za ząb, — ale na morderstwo odpowiadają karą śmierci, na inne zbrodnie więzieniem, lub grzywnami. Czy policzył pan te krople krwi, które popłynęły podczas ostatniej okupacji Meksyku?
Kurt potrząsnął ze smutkiem głową.
— Nikt ich zliczyć nie potrafi! Bo to nie krople, ale całe potoki. Czyż postąpię niesłusznie, jeżeli skarzę na śmierć sprawców tej rzezi? Przecież sędzia skazuje

69