Po szosie, prowadzącej ze stolicy do Queretaro, pędził samotny jeździec. Między obydwoma miastami, mniej więcej w połowie drogi, leży miasteczko Tula.
Jeździec przejechał przez miasteczko nie zatrzymując się, choć koń opadał ze zmęczenia. Minąwszy Tulę, skręcił z szosy, na której roiło się od wojska, i wjechał w pola. W pewnem miejscu sterczały ruiny domu. Zczerniałe mury wskazywały, że budynek stał się pastwą płomieni. Po stanie ruin można było poznać, że spłonął podczas toczącej się obecnie wojny. Jeździec zeskoczył z konia, który zaczął skubać trawę, i usiadł w cieniu jednej z zawalonych ścian domostwa. Po chwili zerwał się na równe nogi, usłyszał bowiem dźwięk:
— Pst!...
Obejrzał się, nie zauważył nikogo.
— Pst! — rozległo się znowu.
Wyciągnął pistolet, rozglądając się na wszystkie strony.
— Sennor Hilarjo! — zawołał ktoś półgłosem.
Hilario zdumiał się. Któż go tu znać może?
— Sennor Hilario! — rozległo się znowu.
Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.
IV
INTRYGA
80