— Jaki termin im dajesz?
— Właściwie żadnego. Muszą poddać się natychmiast bez wszelkich warunków. Jeśli zażądają terminu, tem samem nie usłuchają rozkazu. Ani myślę leżeć tutaj, dopóki nie spodoba się twoim ludziom zawiadomić mnie łaskawie, że godzą się na rozkaz. Daję im pół godziny czasu.
— Daj całą godzinę!
— Nie. Tylko pół! I to za wiele. Jeśli upłynie trzydzieści minut, a Yuma nie przemówią, wyręczą ich lufy naszych strzelb. Nie odstąpię od tego warunku i sądzę, że się nań zgodzisz?
— Muszę! Ale mówiłeś o dwóch zleceniach. Jakie drugie?
— Drugie dotyczy wydania broni. Po oświadczeniu twoich ludzi, że godzą się złożyć broń, wojownicy nasi utworzą wpobliżu waszego obozu koło. Tam ma udać się każdy Yuma pojedynczo i oddać wszystką broń, a potem natychmiast powrócić. Przypuszczam, że nie zaprzeczysz słuszności mego żądania.
— Zgadzam się i na to.
— A więc dobrze! Oświadczam ci jednak, że każdy Yuma, który ukryje broń, lub przedmiot, mogący za broń posłużyć, zostanie rozstrzelany, jako zwykły wiarołomca!
— To ciężki, bardzo ciężki warunek! — A jak się ma sprawa z końmi i resztą rzeczy, należących do moich ludzi?
— Konie naturalnie należą do nas i są naszą prawną zdobyczą. Jeżeli którego z twoich uwolnimy, możemy dać mu wierzchowca, jedynie tytułem łaski. — Amunicja, proch, ołów, formy do lania kul i naboje należą do broni
Strona:Karol May - Yuma Shetar.djvu/113
Ta strona została uwierzytelniona.
113