Gdybyśmy go uwolnili, wina za wszystkie jego późniejsze zbrodnie spadłaby na nasze głowy. Jest śmiertelnym wrogiem Mimbrenjów. Niechaj go wezmą ze sobą, aby osądzić podług swych praw i obyczajów.
Więc znowu zgadzały się nasze zdania. Byliśmy, jak to pospolicie zwą: „jednem sercem, jedną duszą“. —
Niespodziewany pojedynek nie wyprowadził mnie bynajmniej z równowagi. Usnąłem tak mocno, że nie ocknąłem się sam, a musiano mnie budzić. W oznaczonym czasie wyruszyliśmy. Jazda obeszła się bez żadnego wypadku.
Przed wieczorem dotarliśmy do wąskiego wąwozu, którego wylot leżał przy obozie pozostałych wraz ze zrabowanymi trzodami Yuma. Przewidywaliśmy, że wystawili warty u wylotu; należało więc zachować ostrożność i ludzi na zwiady wysłać pieszo, aby nie usłyszano głośnego tu echa kopyt. Ponieważ zadanie było ważne i wąwóz jako tako znałem, więc sam objąłem rolę wywiadowcy. Gdy usłyszał o tem mój młody przyjaciel Yuma Shetar, zbliżył się do mnie i rzekł kornie:
— Czy Old Shattarhand zechce mi wybaczyć, jeśli odważę się zgłosić prośbę?
— Mów!
— Old Shatterhand ma zamiar iść na przeszpiegi. Znam również okolicę. Czy mogę mu towarzyszyć?
— Coprawda towarzysz przydałby się, lecz ty już dość uczyniłeś i pozyskałeś nawet imię. Droga do wielkich czynów stoi dla ciebie, jako wojownika, otworem. Dlatego wolałbym otworzyć wrota sławy innemu. Przyślij młodszego brata. Będzie mi towarzyszył!
Strona:Karol May - Yuma Shetar.djvu/134
Ta strona została uwierzytelniona.
134