Strona:Karol May - Yuma Shetar.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

zdradzić. Jak sądzi brat mój Shatterhand, ilu Mimbrenjów wystarczy do napadu, aby żaden z Yuma nie uszedł?
— Połowa wystarczy w zupełności, lecz zawsze lepiej wziąć ich więcej, gdyż trzeba liczyć się z nieprzewidzianemi okolicznościami.
— A druga połowa wystarczy, by dopilnować jeńców?
— Tak. — Kto nimi będzie dowodził?
— Silny Bawół, gdyż ja i Winnetou musimy być obecni przy napadzie. Należy udać się przedtem na zwiady, aby zbadać położenie Yuma. Musimy iść sami; przedsięwzięcie wymaga biegłości, nie zapalili bowiem ognisk.
— Wolałbym zostać z Nalgu Mokaszi, gdyż nie dowierzam mu tak dalece, jak dawniej; nie jest ani ostrożny, ani przezorny. Od czasu pojedynku z Old Shatterhandem stał się innym człowiekiem. Wzrok jego zwrócony jest nawewnątrz; nie interesuje go to, co się dzieje wokoło.
— To nie przeszkadza oddać mu pieczy na jeńcami. Nie troszczył się o nich, gdyż było to zbyteczne; ale teraz będzie czuwał. Pojedynek był właśnie skutkiem jego nienawiści do Yuma. Zdawało mu się, że chcę czerwonych, a naprzód wodza, uwolnić. On zaś pragnie ich widzieć na palu męczarni i na pewno nie popełni błędu, któryby pozwolił bodaj jednemu z nich uciec. Pomówię z nim.
Silny Bawół nie słyszał mojej rozmowy z Winnetou, gdyż oddalił się od nas. Podeszłem do niego, prowadząc i syna i jeńca.
— Dlaczego wódz Mimbrenjów nie zasiada przy Win-

144