netou? — spytałem. — Winnetou ma mu coś ważnego do powiedzenia.
— Niema dla mnie nic ważniejszego od utraconej sławy! — odpowiedział ponuro.
— A czy sława twych synów nie jest dla ciebie równie ważna?
— Czy mówisz o Yuma Shetarze?
— Nie; o młodszym.
— Ten nie ma ani sławy, ani imienia; nie mam poco o nim myśleć.
— Mylisz się. Zostanie słynnym wojownikiem. Dowiódł mi tego.
— Że poszedł z tobą? — Zobaczyć, czy Yuma znajdują się w wąwozie, to żaden bohaterski czyn. Wyszpiegować nieprzyjaciela potrafi każdy chłopiec Mimbrenjów.
— Ale pobić wroga i zabrać do niewoli, temu chyba nie każdy podoła? Twój syn jednak nie zawiódł moich nadziei. Tu oto stoi Yuma, którego pojmał.
— Mów prawdę! Sam go schwytałeś i podarowałeś chłopcu, podobnie jak podarowałeś mu moje życie.
— Nie! Uczynił to bez żadnej pomocy. Odszedłem, a on podkradł się do Yuma, jednem uderzeniem powalił go na ziemię i związał lassem. Gdy powróciłem, było już po wszystkiem.
Twarz starego zmieniła się nie do poznania. Podniósł się, położył synowi rękę na głowie i rzekł:
— Jesteś moim młodszym synem, nie powinienieś jednak zazdrościć starszemu bratu sławy, ni imienia. Old Shatterhand jest z nami i pokaże ci drogę, na której osiągniesz imię. Jeniec jest twoim, otrzyma z twojej ręki śmiertelny cios na palu męczeńskim!
Strona:Karol May - Yuma Shetar.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.
145