Strona:Karol May - Yuma Shetar.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

— Z tego jestem zadowolony, gdyż inaczej nie zniósłbym ich do końca.
— Nie szydź! Ochota do kpin cię odbiegnie, skoro się dowiesz, że odetniemy ci ręce!
— Czy obydwie?
— Tak. Potem wytniemy ci powieki, tak, że nie będziesz mógł spać.
— Dalej!
— Wetkniemy twoje nogi w ogień i będziemy trzymać tak długo, aż upieczone mięso odejdzie od kości. Powiesimy cię za nogi; będziemy rzucać w ciebie nożami; następnie...
— Przestań — przerwałem mu, śmiejąc się głośno, ażeby go rozgniewać. — Z tego wszystkiego nie wykonacie nic, zupełnie nic. Gdybyście mieli nawet tysiąc wojowników, byłoby was jeszcze za mało, aby wyrządzić szkodę Old Shatterhandowi. Do tego potrzeba zupełnie innych ludzi. Porównałeś mnie poprzednio do żaby, którą słyszeliśmy, ja zaś, zamiast lżyć was w podobny sposób, powiem tylko, że raczej wy powinniście się mnie bać, aniżeli ja was.
W tej chwili dał Mimbrenjo trzeci znak. Vete-ya odpowiedział z wściekłością, gdyż poznał, że nie szydzę, lecz mówię z całą powagą i świadomością.
— Czy słyszysz, jak znowu skrzeczy? Tak samo skrzeczysz i ty. Odtąd będę surowszy, żeby ci odjąć ochotę i nadzieję ratunku. Jak prawdą jest, że słyszysz głos tej żaby, tak prawdą jest, żeś już zgubiony!
— Mylisz się; jak prawdą jest, że słyszę skrzeczenie, tak prawdą jest, że nie możecie mi nic złego uczynić!
— Dobrze więc, udowodnię ci to! Odtąd będziesz

28