Strona:Karol May - Yuma Shetar.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.

— O, jeszcze daleko do tego! Głównej rzeczy nie udało mi się wykryć.
— Czy Old Shatterhand zechce mi powiedzieć, co ma na myśli?
— Chętnie. Przedewszystkiem wiemy, że mamy na piętach pięćdziesięciu prześladowców pod przewodnictwem samego Vete-ya. Co można z tego wywnioskować?
— Że trzody i ranni wojownicy nie wyruszyli dalej, a zostali w owej dolinie, z której uciekłeś.
— Słusznie! — Wiemy, że Melton, Wellerowie, hacjendero, a nawet i biali emigranci są wolni.
— Czy to nie wystarcza?
— Nie.
— Przecież zależało ci jedynie na tem, aby ich uratować! A teraz są oto wolni.
— Są wolni, ale gdzie się znajdują? Mają być zaprowadzeni przez Yuma w góry. To mi się wydaje podejrzane. Jakie góry sobie upatrzyli? Co mają tam robić emigranci? Przybyli tutaj, żeby pracować w hacjendzie del Arroyo. Poco więc prowadzi się ich do nieznanych okolic i to w towarzystwie wrogich Indjan?
— Tego nie potrafię powiedzieć — odparł Mirnbrenjo.
— Pociesz się, że ja także nie wiem; nie spocznę przecież, dopóki nie wyjaśnię tej sprawy. — Dalej: hacjendero miał jechać z Meltonem do Ures. W jakim celu? W innych okolicznościach nie uważałbym tej podróży za rzecz podejrzaną, lecz Melton sprowadził Yuma, zniszczył hacjendę, a teraz jedzie do Ures z jej właścicielem, którego obrócił poprostu w żebraka, podczas gdy obcy robotnicy, straciwszy również całą chudobę wskutek napadu, zostali wywiezieni przez Indjan w góry.

49