Strona:Karol May - Yuma Shetar.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.

obserwuje nieprzyjaciół, żeby mógł później, gdy skończy się ceremonja powitania Old Shatterhanda, donieść mi, że zniknęli!
Indjanin odszedł zmieszany; Mimbrenjom nie pozostało nic innego, jak usiąść zpowrotem, chociaż niełatwo opanowali podniecenie. Nalgu Mokaszi rad był zapewne, że nie zerwał się narówni z innymi i nie ośmieszył w naszych oczach. —
Tak pewien siebie był Winnetou! Bądź co bądź przecież Yuma mogli bez zastanowienia się pojechać dalej; w tym wypadku nie zaskoczyliby nas coprawda niespodziewanie, przeszkodziliby jednak ceremonji, a to przynosi zły omen, niemal hańbę.
Palenie fajki pokoju tak często opisywałem, że mogę je tutaj opuścić; nadmienię tylko, że trwało bardzo długo, zanim kalumet, kilkakrotnie napełniany i zapalany, przeszedł przez tyle rąk i ust. Winnetou, Nalgu Mokaszi i ja musieliśmy, każdy zasobna, powiedzieć przemowę, którą wygłosiliśmy stojąc. Pociągnąwszy z fajki sześć razy, wypuściliśmy dym ku niebu, ziemi i na wszystkie cztery strony świata; pozostali Indjanie wykonali tylko po dwa pociągnięcia i wydmuchiwali dym w twarze swoich sąsiadów.
Dwaj jednak nie śmieli brać udziału w tej uroczystości, mianowicie synowie wodza. Nie należeli do wojowników, nie mieli jeszcze imion, więc stali zdaleka, poza kołem siedzących. Jak wspominałem już, pasowaniu na wojownika towarzyszą warunki bardzo surowe, z których rezygnuje się tylko w rzadkich wypadkach, z niezwykłych powodów lub na wyjątkowe polecenie. Niemniejsze trudności przechodzi nowy wojownik, gdy

64