go wsparcia? Jeśliby chodziło o obronę, Winnetou walczyłby za swego białego brata; ale kto śmie twierdzić, że Old Shatterhand nie potrafi się ostać o własnej sile? — To, co zrobił, jest czynem niezwykłym: on go jednak usprawiedliwi. Jedynie tego, kto nie ma imienia, pomija się, paląc fajkę pokoju. Czy ten chłopiec rzeczywiście nie ma imienia? Zapytajcie Old Shatterhanda! On wie to lepiej, niż wojownicy Mimbrenjów!
Bystrość naprowadziła go na trafny domysł: nie byłoby mi przyszło do głowy dawać młodzieńcowi kalumetu, gdybym nie miał przygotowanego dlań imienia.
— Wódz Apaczów ma słuszność! — zawołałem głośno. — Z czyjej fajki paliliśmy? — Z jego! — Kto ma więc prawo czynić mi wyrzuty? — Tylko on! — A czy zarzuca mi zniewagę? — Nie, gdyż zna mnie i wie, że Old Shatterhand nie robi nic bez namysłu. — Czy ten, którego nazywacie chłopcem, należy do obcego, nieprzyjacielskiego szczepu? — Nie; należy do was! Powinniście więc być dumni z tego, że Old Shatterhand pali kalumet ze synem waszego wodza. A wy tymczasem wybuchacie gniewem. Powiadam wam, że muszę się bardzo dziwić waszemu postępowaniu!
— On nie ma imienia! — zawołano w odpowiedzi.
— Kto tak twierdzi?
— My wszyscy, a przedewszystkiem ja! — odrzekł Nalgu Mokaszi. — Jako ojciec jego wiem dobrze, czy ma imię, czy nie.
— Ja wiem lepiej, chociaż nie jestem jego ojcem! Jak długo nie było go z wami? Co się stało tymczasem? Co wykazał i czego dokonał? Czy wiesz coś o tem? Milczysz! Powiedz mi więc tutaj, wobec swoich
Strona:Karol May - Yuma Shetar.djvu/68
Ta strona została uwierzytelniona.
68