— Wiem, że będzie żądał mojej śmierci. Czy weźmiesz mnie w opiekę?
— Ja?! Pytanie twoje jest pytaniem szaleńca. Chciałeś mnie zamordować przy palu męczarni, a teraz pytasz, czy cię wezmę w opiekę!
— Ale obchodziłem się z tobą dobrze. Nie cierpiałeś ani głodu, ani pragnienia. Czy nie powinieneś mi być za to wdzięczny?
— Kto może powiedzieć, że Old Shatterhand był kiedy niewdzięczny!
— Więc ja także liczę na twoje względy.
— Masz prawo do tego. Jestem gotów uczynić dla ciebie to samo, co ty dla mnie ucziłeyśn.
— Jak to rozumiesz?
— Nalgu Mokaszi będzie żądał twojej śmierci; zaprowadzi cię do wigwamów Mimbrenjów, gdzie umrzesz przy palu męczarni.
— Ty dopuścisz?!
— Tak. Ale postaram się, żeby się z tobą dobrze obchodzono podczas drogi i żebyś nie cierpiał ani głodu, ani pragnienia.
Wódz odczuł ironję, zawartą w tych słowach, i zamilkł. Wiedziałem jednak, że to milczenie nie potrwa długo. Indjan z Meksyku nie można porównywać pod względem bohaterstwa z ich czerwonoskórymi braćmi ze Stanów Zjednoczonych. Apacz, Komancz, nawet Dakota uważałby sobie za hańbę wszczynać ze mną teraz rozmowę. Poddałby się napozór spokojnie swemu losowi, a równocześnie czatowałby chciwie na sposobność ucieczki. Jeśliby się taka sposobność nie nadarzyła, poszedłby na spotkanie najokrutniejszej śmierci, nie wy-
Strona:Karol May - Yuma Shetar.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.
84