Strona:Karol May - Yuma Shetar.djvu/91

Ta strona została uwierzytelniona.

— Rozwaga — przyznał Mimbrenjo.
— A czy Old Shatterhand nie postąpił tak samo? Gdy go Yuma porwali, mógł się bronić, dopóki nie byłby padł pod ich ciosami. On jednak nie uczynił tego, lecz dał się pojmać. Popatrz na niego! Czy nie jest wolny? Czy nie wziął do niewoli ich wodza? Czy może postąpił jak tchórz? Nie; działał roztropnie! Tak samo zrobią Yuma, gdy się przekonają, że opór byłby dla nich zgubą.
— Czy Winnetou potrafi ich przekonać?
— Tak, jeśli pomogą mi wojownicy Mimbrenjów.
— Więc powiedz, jaki masz plan!
— Otoczymy Yuma. Gdy Old Shatterhand odjechał, przypatrzyłem się dokładnie obozowi. — Yuma są bardzo znużeni; śpią w trawie, na skraju lasu; nie rozstawili straży, gdyż liczą na swoich obydwu wywiadowców. Tylko wpobliżu koni, puszczonych na paszę, dwaj wojownicy czuwają, aby zwierzęta nie oddaliły się zanadto. Czy nie Jest więc łatwo otoczyć śpiących?
— Od strony lasu łatwo, niepodobna zaś od strony łąki. W lesie jest ciemno, więc można się tam zakraść. Łąkę natomiast jasno oświetla księżyc; ludzie, czuwający przy koniach, zobaczyliby, jak nadchodzimy, i zbudziliby innych.
— Tak jest, księżyc świeci jasno, a jednak oczy Nalgu Mokaszi nie widzą, w jaki sposób możemy sobie poradzić. Yuma nie spostrzegą nas absolutnie. Zakradniemy się pieszo, nie na koniach. Żaden z nieprzyjaciół nie dojrzałby teraz człowieka, pełzającego na brzuchu w trawie.
— Uff! Jeśli Winnetou tak sobie tę rzecz przedstawia,

91