Strona:Karol May - Yuma Shetar.djvu/98

Ta strona została uwierzytelniona.

liśmy kraniec lasu, zataczając koło; średnicą jego był brzeg lasu, a środkiem obóz Yuma. Co pewien czas pozostawialiśmy jednego wojownika wraz z koniem, dopóki nie stanął ostatni na wyznaczonem stanowisku.
Posterunki były tak oddalone od obozu, że nie mogły ich dosięgnąć kule Yuma. Każdy z nas najpierw przywiązał konia, potem popełznął dwieście kroków naprzód, aby zaczekać wschodu słońca. Konie były niezbędne do ścigania wrogów, gdyby Yuma przerwali łańcuch naszych ludzi.
A więc pierścień dokoła obozu zamknięto! — Wewnątrz koła stały również wierzchowce Yuma; należało je schwytać za wszelką cenę.
Teraz położyłem się i poczołgałem na czworakach do miejsca, gdzie miał na mnie czekać Winnetou. Spostrzegł mnie zdaleka i, nie czekając, aż się z nim połączę, popełzł na moje spotkanie.
— Przed kilkoma minutami zmieniono warty — rzekł szeptem. — Położyli się natychmiast i z pewnością usną niezadługo.
— Możemy więc przystąpić do dzieła. Gdzie umieścimy tych dwóch?
— W lesie, przy naszych ludziach, aby ich pilnowali.
— Tego nie życzyłbym sobie. Nasi ludzie powinni wytężyć całą czujność w kierunku obozu. Jeśli nadto powierzymy im inne zadanie, nie będą mogli sprostać i popełnią jakąś nieostrożność. Pozostaw ich mnie. Powiodę strażników do wodza, gdzie będą dla nas nieszkodliwi, podczas gdy tutaj mogą zaalarmować cały obóz swoimi krzykami.

98