Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/126

Ta strona została skorygowana.
—   106   —

— Oniby mnie pomścili; powiedziałem ci to już raz!
— Nie pomściliby ciebie, a zgubiliby siebie. Popatrz, Gazal Gaboyo! W tej strzelbie mam dwadzieścia pięć kul, a w tej dwie, każdy z tych dwu rewolwerów ma po sześć kul, a każdy z twych pistoletów, które widzisz tu u mnie za pasem, po dwie; mogę więc wystrzelić czterdzieści dwa razy bez nabijania. Towarzysze moi są niemniej dobrze uzbrojeni, znajdujemy się zaś w miejscu, na które dostać się można wązkiem wejściem tylko po jednemu. Twoi ludzie padliby więc, nie mając nawet sposobności zranić któregoś z nas, a tem mniej zabić. Usłuchaj mnie i głosu brata swego i puść nas w pokoju!
— Czy moi mają mię wyśmiać i wyszydzić? Jak możesz mieć tyle kul w swej strzelbie! Z brzmienia słów twoich nie wynika, że mówisz prawdę.
— Nie kłamię. Siladarowie[1] Zachodu są zręczniejsi od waszych. Zobacz dokładnie; wytłómaczę ci istotę tych strzelb! Pokazałem urządzenie sztućca repetierowego i rewolwerów, a coraz niespokojniejsza min a jego dowodziła, że taktyka moja była na miejscu.
— Allah jest wszechmocny! — mruczał. — Czemu nie daje swym wiernym zdolności sporządzania takich strzelb?
— Boby ich nadużywali. Bóg jest najlepszy i najmądrzejszy; daje takie strzelby tylko chrześcijaninowi, który posługuje się niemi dopiero wówczas, gdy wyrozumiałość jego już na nic się przydać nie może. Powiedz, co postanowiłeś!
— Panie, widziałem twoją broń; jest znakomita, lecz my się jej nie boimy. Mimo to chcę być dla was łaskawym, jeśli dacie mi to, czego teraz zażądam.
— Czegóż żądasz?

— Tych sześciu koni, któreście nam zabrali i karego, na którym ty jeździsz. Oprócz tego dasz mi tę

  1. Rusznikarze.